Smoki w Heimareldzie
Znaczenie urtroków w kulturze bjortari
urtrok – stworzenie z legend bjortari, obecnie niespotykane. Jest rodzajem gigantycznego gada z rodzaju wiwern, którego przednie łapy przekształcone są w parę rozłożystych skrzydeł. Urtroki nie posiadają oczu – miały utracić wzrok na rzecz wyostrzenia i uczulenia pozostałych zmysłów, w szczególności wrażliwości na utarę. Front ich pyska okryty jest wydłużoną, rogową płytą; posiadają także charakterystyczny wyrostek u nasady ogona, do którego przyczepiona jest cienka błona przypominająca mały żagiel. Według historii przekazywanych sobie przez bjortari urtroki miały pojawiać się nagle nad Heimareldem i równie nagle znikać. Nie ma wzmianek, by kiedykolwiek wyrządziły ludziom krzywdę czy w ogóle podjęły jakieś działania wobec ludzi.
Mówią, że urtroki to duchy gór, opiekunowie naszych ścieżek i naszych domów. To jednak duże niedopowiedzenie. Urtroki były wcześniej i będą dużo później, pozostaną na długo po tym, jak nas już nie będzie. Nie jesteśmy dla nich, ale one też nie są dla nas. Myśl, że miałyby nas chronić, jest egoistyczna i może wynikać wyłącznie z naszej arogancji. One mają jakiś cel, oczywiście, że tak – ale nasze bezpieczeństwo nim nie jest.
Iralti Heidveurr, Pierwsza spośród Skyrmów, Głos Klanu Gharra
Nie jestem pewien, czy najstarsze wzmianki o urtrokach rzeczywiście są najstarszymi. Raczej nie. Spodziewałbym się, że one pojawiały się wcześniej, znacznie wcześniej, nim zrodził się Unuk, pierwszy z nas. I nie jest też powiedziane, że byliśmy w stanie dostrzegać je od razu. One mogły czekać. Obserwować z daleka. Pojawiają się przecież niezapowiedziane, skąd więc wiemy, gdzie są wcześniej, zanim ukażą się naszym oczom? Tajemnice urtroków są ich tajemnicami i nie sądzę, byśmy kiedyś pojęli je w pełni. Widzimy to, co chcą nam pokazać. Wiemy, że są majestatyczne, ale nie wiemy, co kryje się za ich postacią. Obserwujemy je czasem na naszym niebie, ale nie wiemy, gdzie wracają, gdy zatoczą już koło nad Euxanirem. Nie wiem, czy kiedykolwiek znajdziemy odpowiedzi na te pytania. Raczej nie. Myślę, że nie.
Roste Heidrnot, archiwista Klanu Fjalloga, badacz Var Arrod
Akh’Tanu
Po raz drugi widziano lata po utworzeniu się klanów, przed wybuchem pierwszej z wojen. Tak jak poprzednio, tak i wtedy nie zbliżył się do bjortari, pozostając jedynie cieniem przesłaniającym słońce. Gdy zakrył je po raz pierwszy, widziano w tym zapowiedź złego i podejrzenia te zdawały się znajdować swe potwierdzenie w późniejszych krwawych starciach.
Jest pierwszym urtrokiem, o którym wspominają legendy bjortari. Miał ukazać się ludziom gór na długo przed wojnami klanowymi, na samym początku formowania się samych rodów. Wtedy, gdy społeczność bjortari była jeszcze w miarę jednorodna, nieporóżniona odmiennymi ideami, Akh’Tanu miał być symbolem nadchodzących zmian. I przez wiele kolejnych dziesięcioleci tak właśnie na niego patrzono. Gigantyczny, dymny smok wzniósł się ponad najwyższe szczyty Euxaniru w tym samym czasie, w którym rodzili się pierwsi przywódcy – ambitni, coraz odważniej myślący o własnej przyszłości. W przerażającej sylwetce ogromnego gada, którego pochodzenia nikt nie był w stanie wskazać, starano się dostrzec wolę gór. Nadano mu rolę głosu Euxaniru, kłów i pazurów surowego Heimareldu. Akh’Tanu przebywał w Heimareldzie przez sześć wschodów słońca.
Po raz ostatni Akh’Tanu ukazał się podczas bitwy nad Jeziorem Valmisk, zwanej później Bitwą Krwawych Łez. Wedle podań, urtrok miał obserwować zmagania ze szczytu najwyższej góry i zniknąć zaraz po tym, jak wody jeziora zabarwiły się czerwienią. W opowieściach zachował się obraz smoczego roku, wtedy ukruszonego, krzywo złamanego w połowie. Uszczerbek ten miał ostatecznie stać się cechą charakterystyczną Akh’Tanu, a poszukiwania ułamanej smoczej płyty miały zwabiać na szlaki wielu młodych bjortari.
Gasyqat
To jedyny urtrok, który przemówił. Wedle podań, Gasyqat pojawiła się tylko raz, góry jednak usłyszały wtedy jej głos. Żaden inny z widzianych nad Heimareldem smoków nigdy nie zbliżył się tak do bjortari.
Nazywana jest Córą Burz, Gromem lub Lodem, jej pojawienie się miało bowiem nastąpić w czasie jednej z większych lodowych burz obserwowanych w Euxanirze. Przez wiele dekad uważano, że jest duchem lodów nawiedzających góry, ostatecznie jednak wierzenia te zatarły się i dziś nikt już tak na Gasyqat nie patrzy. Smoczyca pozostała jednak jedną z częściej wspominanych i ważniejszych dla bjortari.
Jej obecność została dosyć dobrze udokumentowana, ustne podania o jej przybyciu z czasem spisano i dołączono do zbioru istotniejszych podań dla kultury ludzi gór. Stąd wiadomo, że niszczycielska zamieć – a wraz z nią pojawienie się Gasyqat – miało mieć miejsce w 216 roku cyklu Ahixvahl, Zlodowacenia. Bjortari, wyczerpani nieustępującym od stuleci lodem, dostrzegli w smoczycy mścicielkę, symbol zniszczenia. Potem Córa Burz przemówiła i okazało się, że wszyscy się mylili.
Wedle zachowanych podań, Gasyqat mówiła starym dialektem bjortari. Jej głos miał być grzmiący, wprawiający góry w drżenie i w jakiś sposób zniekształcony, zrozumiały jednak dla wszystkich, którzy słuchali. Słowa śnieżnobiałej, pełnej drapieżnej gracji smoczycy miały nieść się echem wśród górskich szczytów i nieść nadzieję, nie zaś groźbę rychłej śmierci. Mówiono, że słowa Gromu topiły lód, a w miejscach, na które spojrzała, rozkwitały barwne kwiaty. I nawet po czasie, gdy opowieści te uznano za wyraźnie podkoloryzowane, nie podważono znaczącej roli wiwerny jako tej, która pozwoliła bjortari przetrwać.
Gasyqat miała pozostać wśród ludzi gór jedynie przez jedno popołudnie, znikając wraz z przeminięciem zamieci.
Yahthon
Nie wiadomo, skąd wzięło się to imię i w jaki sposób zrodził się obraz tego urtroka, nie zachowały się bowiem żadne podania, by ta konkretna bestia rzeczywiście pojawiła się kiedykolwiek na ziemiach Heimareldu. Od wielu stuleci postać Yahthona jest niemal postacią bajkową, a sam urtrok nazywany jest Duchem. Co jakiś czas pojawiały się wprawdzie wzmianki bjortari podających się za świadków obecności śnieżnobiałej wiwerny bądź takich, którzy wspominali opowieści swych dziadów i pradziadów, przytaczane historie w większości przypadków nie składały się jednak na żaden spójny obraz.
Jedyna w miarę wiarygodna wzmianka o Yahthonie pochodzi jeszcze z okresu świetności Var Arrod. Opowieść zachowana na pojedynczej karcie archiwów Największego z Miast wspomina ogromnego, białego jaszczura mającego kołować nad osadą przez jeden wieczór, a potem, wraz z pierwszym blaskiem dwóch księżyców – Gylla i Vestry – osiąść na miejskich murach i przez noc strzec śpiących mieszkańców Var Arrod. O świcie urtroka miało już nie być.
Po dziś dzień Yahthona uważa się za jedną z większych tajemnic Heimareldu, postać przez swą nieuchwytność przerażającą i fascynującą.
Rubaaim
Żartobliwie nazywany Psim Smokiem lub Pupilem, co ma nawiązywać do jego częstych odwiedzin w Heimareldzie, jednocześnie wyraźnie związanych z obecnością małego Ithive, późniejszego heidra Klanu Skivy jeszcze sprzed wojen klanowych.
Nikt nie wiedział, czy obecność niezbyt dużego, płowego Rubaaima zawsze tam, gdzie akurat przebywał Ithive była zbiegiem okoliczności, czy urtrok rzeczywiście z jakiegoś powodu upodobał sobie młodego bjortari, szybko jednak dostrzeżono tę dziwną zbieżność. Wiwerna o charakterystycznie ciemno przebarwionej płycie na pysku pojawiła się w Heimareldzie cztery razy – najwięcej spośród wszystkich urtroków – i za każdym razem manifestowała swą obecność tam, gdzie przybywał też Ithive. Rubaaim nigdy nie zbliżył się do bjortari, zawsze pozostając wysoko na nieboskłonie. Tylko raz przysiadł podobno na chwilę na pobliskim wzgórzu, spoglądając zeń na bawiące się na nabrzeżu dzieci. Inni mówią, że kiedyś zanurkował też w odmęty Zimnej Zatoki, zataczając podwodne okręgi wokół rybackiego okrętu, na którym przebywał akurat przyuczający się do połowów Ithive, nie ma już jednak wśród bjortari nikogo, kto mógłby to potwierdzić. Ostatecznie uznaje się więc, że Rubaaim, podobnie jak pozostali jego pobratymcy, nie zbliżał się do ludzi i nie nawiązywał z nim kontaktów, ograniczając się do obserwowania ich z daleka.
Zwolennicy teorii, że wiwerna upatrzyła sobie Ithive, nie są w stanie wskazać, dlaczego miałoby tak być. Sam chłopiec, choć z czasem został heidrem klanu, nie był tak naprawdę nikim szczególnym i niczym się nie wyróżniał. Był cenionym przywódcą i wspaniałym ojcem, nie wsławił się jednak niczym ani też nie manifestował żadnych specjalnych zdolności, które mogłyby zwrócić na niego uwagę Rubaaima. W efekcie przypowieści o Psim Urtroku traktowane są raczej tylko jako anegdoty aniżeli faktyczna tajemnica wymagająca wyjaśnienia.
Po raz ostatni Rubaaim widziany był w 651 roku cyklu Thynnir, gdy szybował ponad wodami Zatoki.
Frekketh
Miał być największym spośród urtroków widzianych w Heimareldzie. Czarny jak noc, o łuskach cętkowanych jak rozgwieżdżone niebo. Jego legenda – legenda Frekketha i Bitwy nad Innoll – jest jedną z silniej zakorzenionych w kulturze bjortari.
Starcie nad potokiem Innoll było jednym z wielu stoczonych podczas wojen klanowych. W czasach, gdy sojusze zmieniały się płynnie, zależnie od aktualnych potrzeb i zamiarów określonych klanów, sytuacje, gdy walki były nierówne, a jednak wciąż uważane za honorowe, nie były niczym rzadkim. Bitwa nad Innoll była jedną z nich – siły Klanu Nidi ustępowały wtedy miażdżącej przewadze sprzymierzonych Klanów Skivy i Malali, nikt nie widział jednak nic nieprzyzwoitego w podobnie nierównym starciu. Wojny rządziły się swoimi prawami, a honor bjortari był pojęciem tyleż samo ważnym, co elastycznym. Bitwa miała stoczyć się wedle powszechnie przyjętych zasad.
Góry jednak nie były zadowolone – tak wtedy uważano. Euxanirowi nie podobało się planowane starcie, nie uznawał zasad, którym miało podlegać i burzył się przeciw prawdopodobnej rzezi Klanu Nidi. To dlatego miał pojawić się Frekketh. Gigantyczny, czarny smok nagle pojawił się na niebie, a jego cień pogrążył w półmroku całe pole bitwy. Wiwerna nie zbliżyła się do bjortari, nie przysiadła na żadnej z gór ani nie obwieściła rykiem swych zamiarów. Urtrok miał przefrunąć nad walczącymi, skrywając ich przed słonecznym blaskiem – a potem zniknąć, tak nagle jak się pojawił.
Skyrmowie uznali to za znak. Padł na nas cień gór, mówili. Euxanir nie życzy sobie rozlewu krwi. Nikt nie był w stanie sprzeciwić się podobnemu osądowi. Oszołomieni widokiem imponującego, czarnego urtroka, walczący w jednej chwili odstąpili od siebie, by w kolejnej rozejść się do domów. Samą bitwę uznano wtedy za nierozstrzygniętą, niedającą żadnej ze stron podstaw do wysuwania jakichkolwiek żądań. W kolejnych tygodniach toczyły się inne starcia, prowokowano inne bitwy i rozstrzygano je, ale Bitwy nad Innoll nikt nie próbował interpretować na swoją korzyść.
Frekketh nigdy więcej nie pojawił się już w Heimareldzie. Nigdy potem nie widziano też urtroka tak wielkiego, jak ten barwy nocy.
1 Comment
Czekam na kolejne części! Pozdrawiam cieplutko <3