(…)
Marszcząc szeroko rozstawione nozdrza, Chatzka przestąpiła nad pierwszym z ciał bjortari. Większość z kilkunastu zwłok zebranych w suchym, skalnym korytarzu zostało rozpostartych na swego rodzaju stelażach, dla tych jednak najwyraźniej ich zabrakło. Zatrzymała się przed jednym z zamordowanych, krzywiąc się nieznacznie. Sklecona naprędce żelazna konstrukcja zdawała się trzymać jedynie na słowo honoru, lecz była wystarczająco trwała, by utrzymywać zwłoki w groteskowym wygięciu. Mrużąc zwierzęce ślepia, kobieta przyglądała się ciału uważnie. Nadana mu poza nie mogła być przypadkowa, ale zmiennokształtna nie rozumiała jej znaczenia. To była ofiara, nie ulegało wątpliwości. Zagadkowy był tylko sposób jej złożenia.
– Która to już z kolei? – zapytała wreszcie, przerywając ponurą ciszę. Amar chwycił się słów jak tonący deski.
– Trzecia w tym miesiącu, łącznie… – chrząknął cicho, jakby zastanawiając się, choć przecież doskonale wiedział, ile podobnych miejsc znaleziono. Był we wszystkich, widział każde z nich. – Piąta. O tylu wiemy. Wszystko zaczęło się kilka tygodni temu, ale teraz dzieje się jakby… Szybciej. Zaczęli się spieszyć.
Chatzka odetchnęła powoli.
– Kult – rzuciła krótko. Nie pytała, ale Jaskai i tak skinął głową.
– Kult. Dokładniej, Synod Zarash Maal, ósmej inkarnacji Mah’Tali Ammaqat Dhibri, Patrzącej Przez Wieki. To inkarnacja Mścicielki. Tej, Która Sądzi. Mniej znana intepretacja mówi też, że to Ta, Która Porządkuje. To dlatego co śmielsi zaczęli nazywać Synod sprzątaczami. Oczywiście, nigdy w obecności samych kultystów. – Aram zaśmiał się krótko, urywanie.
Nie potrzeba było zmysłów varty, by wyczuć napięcie Jaskaia i jego narastającą panikę. Chatzka milczała. Nozdrza drgały jej lekko, gdy wciągała suche, gorące powietrze, a wraz z nim mieszaninę zapachów. Tym, która woń jest ważna, a która nie, zamierzała zająć się później.
– To muszą być oni – ciągnął tymczasem Jaskai, wiedząc, że gdy przestanie mówić, znów znacznie wyraźniej dostrzeże grymasy wykrzywiające pośmiertnie stężałe twarze, krew pozasychaną na podtrzymujących zwłoki stelażach i ciemne plamy tam, gdzie umierających związano zbyt mocno. – To musi być Synod. Tylko oni wierzą, że…
– Zimna krew przywróci ją do życia – wymruczała Chatzka, wodząc wzrokiem po ciałach pobratymców, a Jaskai umilkł nagle.
– To… – zająknął się, wreszcie westchnął cicho i powoli skinął głową. Nie spodziewał się po niej podobnej wiedzy, z drugiej strony jednak powinien wiedzieć, że Chatzka jeszcze niejednym go zaskoczy.
– Tak – przytaknął wreszcie, potwierdzając słuszność cytatu przytoczonego przez kobietę. – Właśnie. Tak mówi przepowiednia.
Varta skrzywiła się i zacisnęła dłonie w pięści, by uspokoić ich drżenie.
(…)
Przeczytaj całość!
No Comment